czwartek, 23 marca 2017

Dzień 17.

  Dzisiaj klasycznie, 3 albo 4 godziny grzebania w projekcie, żeby znaleźć jakąś pierdołę, której poprawienie zajęło chwilę. Przy okazji, próbowałem rozwiązać ze dwa inne znalezione po drodze problemy, ale było jak zawsze, że nie było tego w zleceniu, to może później się tym zajmiemy. Moja zmiana miała coś zmieniać w jednym widoku, ale fakt, że było to w metodzie __toString() obiektu, wpłynie też na inne elementy projektu, więc szukałem trochę czasu kogoś do pomocy i przegadania, co z tym dalej. W efekcie, poprawkę wysłałem wraz z merge requestem, ale jeszcze jutro mamy testować.
  Grzebiąc w projekcie wynajduję coraz to nowe problemy, więc albo rosnę na testera, albo mnie wyrzucą z pracy. ;) Kolejna zaproponowana przeze mnie zmiana i chęć sprawdzenia czegoś jak wygląda "na produkcji" skończyła się niby pochwałą za pomysł, ale i kolejnym odkładaniem w czasie. Muszę się chyba nauczyć, że jak widzę jakiś problem, to nie naprawiam go od razu, tylko odkładam na później. Nawet mi Project Manager powiedział, żebym sobie założył zeszycik z odkrytymi błędami i je później zgłaszał...
  Może i to zabawne, ale chwilę później, gdy chciałem sprawdzić jedno podejrzenie co do skryptu odpalanego z crona, wywaliła mi się aplikacja. Po drodze usunąłem brancha, który został zmerdżowany (rany, nawet nie wiem jak to słowo napisać w polglishu), ale zrobiłem pulla na głównej gałęzi wraz z moimi poprawkami wcześniejszymi, więc powinno działać. Znowu się zastanawiam co źle zrobiłem, że się projekt wywala. Paczam sobie na procesy i load w systemie i cos jest nie tak. Restartuję apache'a, ale nie pomaga. Restartuję apache'a i mysqla i coś się poprawiło. Powtarzam test z mniejsza ilością danych i jest ok. Zaznaczam trochę więcej i znowu się coś sypie. Zaglądam do logów Symfony, a tam coś cały czas mieli, chociaż zamknąłem aplikację. Sprawdzam rozmiar a log ma już prawie 180 MB. Znowu jakieś restarty i teraz wrzucam terminal z logiem na drugi monitor i powoli klikam. Kliku klik i jeb! Znowu mi sypie jakimiś śmieciami na ekran i muszę restartować serwisy. Gdzieś tam dojrzałem rosnące cyferki i zaczęło mi to pasować do id obiektów w bazie. Wracam do front-endu i przyglądam się checkboksowi "zaznacz wszystko". Skoro na stronie jest paginacja i wyświetla się tylko 10 pozycji na raz, to taki checkbox do zaznaczania wszystkiego, jak do tej pory zaznaczał mi wszystko, ale na danej stronie. Tutaj się przyglądam uważnie i widzę tekst o liczbie zaznaczonych pozycji. Liczba ponad 42000 w chwilę uświadamia mi, co się zaczęło dziać z moją bazą i webserwerem. Napisałem do PM-a z pytaniem, czy klient jest świadomy co się dzieje po kliknięciu tego checkboksa i że grozi to katastrofą.
  Oczywiście wszystko mi się zaczęło sypać w momencie, gdy miałem się zacząć wdrażać w nowe zadanie i znowu szukać co i gdzie się dzieje w tym projekcie... Wyłączyłem komputer i poszedłem w cholerę, bo znowu coś się sypie nie z mojego powodu, a ja się martwię, że to moje zmiany coś popsuły...

  Nieco wcześniej, na przerwie w kuchni, rozmawiałem z nową koleżanką i okazało się, że kończyliśmy ten sam kurs programowania, tylko ona nieco wcześniej. Jednak jej szukanie pracy prawie nic nie zajęło i praca ją sama znalazła tuż po kursie, a mnie zajęło to parę miesięcy. Co ciekawe, pracowała w firmie, która i do mnie się odezwała, tylko niestety mnie nie proponowali stanowiska programisty, więc im podziękowałem. Może nawet tak źle nie wyszło, bo koleżanka nie była z nich zbyt zadowolona.

  Ze spraw przyziemnych, a więc nie związanych z programowaniem, przewróciłem się na schodach do metra i nie wiem jak to się stało. Posiedziałem chwilę zamroczony, zastanawiając się, co się właściwie wydarzyło i czy mogę się ruszać, ale otrzepałem się i poszedłem dalej. Pomogła mi jedna kobieta, bo reszta ludzi mnie po prostu ominęła. Pewnie to normalne, że nagle w połowie zejścia ktoś siada na dupie. Być może to kwestia pogody i ciśnienia, bo słyszałem takie doniesienia, a w pracy, gdzie muszę wchodzić 2 piętra po kręconych schodach na górę do wieży programistów i schodzić tyleż samo do kuchni, też miewałem dzisiaj wrażenie, że jakoś niepewnie się czuję, chociaż na co dzień śmigam po tych schodach dziarskim krokiem w ramach ćwiczeń fizycznych.
  Miałem też w pracy sytuację, która mnie wkurzyła, bo mi zawracali dupę w momencie, gdy miałem głowę pełną ośmiornicy kodu, a senior widząc moje wkurzenie, postanowił mnie rozbawić przysyłając zdjęcie uśmiechniętego kotka. Nosz, Kumar jego mać, nienawidzę zdjęć kotów w internecie! Humor mi się poprawił dopiero, gdy zrobiłem kawałek swojego zadania, a gdzieś kątem ucha usłyszałem rozmowę seniora z PM-em o planowaniu pracy oraz że juniorzy sobie na razie nieźle radzą, więc puściłem porozumiewawcze spojrzenie i 2 x 👍 do drugiego miniona, erm, juniora, a w sumie juniorki.

PS. Znienawidzone kocisko od seniora wygląda tak. Nie, nie dawaj lajka!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz