wtorek, 21 marca 2017

Dzień 15.

  Zaczęło się poważnie, bo na firmowym Slacku napisał do mnie senior, który dzień wcześniej się znowu próbował ze mnie nabijać. Napisał, że absolutnie nie próbuje powiedzieć, że jestem głupi i że to wszystko żarty, ale jeśli mnie obraził to przeprasza. Odpowiedziałem, że znam się na takich żartach i sam się wychowywałem wśród ludzi, którzy nieustannie sobie docinali, ale wszyscy wiedzieli, że to nie jest do końca złośliwe, tyle że z czasem takie zachowania wchodzą w krew, więc staram się tego od wielu lat oduczyć, bo czasem takie żarty trafiają na przewrażliwionych ludzi i robi się przykro. Na koniec dodałem, żeby się nie przejmował, bo nikt kto nie umie nagrać płyty DVD nie jest w stanie mnie obrazić. :>

  Od rana grzebałem w nowym projekcie, który dostaliśmy dzień wcześniej. Znowu jakaś pierdółka, typu trzeba dodać <select> z jakimiś opcjami i to oczywiście jest proste, tylko przebicie się przez Symfony i znalezienie zależności znowu zajęło mi ze 2h. HTML-a ogarnąłem w miarę szybko, ale już dynamiczną obsługę tego okienka musiałem trochę pomęczyć, bo JS i jQuery uczyłem się przez tydzień, plus napisanie projektu, który to ze sobą łączy przez RESTful API. Zajrzałem do swojego kodu z tego projektu i oczywiście tam było wszystko jasne, a tutaj ponownie zastanawiałem się co się dzieje i jak te parametry są przekazywane. W międzyczasie było spotkanie statusowe z PM-em i jakoś chwilę później mnie olśniło jak to wszystko ma działać. Znowu doszedłem do etapu, że 3h analizy i 2 linijki kodu... Resztę czasu spędziłem na poprawianiu widoków dla pozostałych obiektów i trochę zabawy z jQuery, żeby ustawiać <option> w zależności od encji, dla której jest wyświetlany widok. Najpierw zrobiłem w prosty sposób, ale w międzyczasie PM wpadł na pomysł, że tak będzie fajniej, więc musiałem poprawiać poprzedni kod. Zrobiłem pewnie ponad 10 commitów do repozytorium.

  Porobiłem trochę testów i wszystko działało. Poza back-endem, no ale tego się można było spodziewać. Zajrzałem do opisu zadania i było tam wspomniane gdzie szukać problemów, więc jutro od rana pewnie będę w tym grzebał, ale na razie doczytałem, że jeszcze jedną rzecz we froncie trzeba zrobić (czyszczenie drugiego inputa z wynikami wyszukiwania, jeśli zmieniła się wartość w pierwszym okienku). Kawałek napisałem, poprawiłem poprzedni kod, żeby nie dublować zapytań przez jQuery i nagle słyszę swoje imię, ledwo przebijające się przez muzykę w słuchawkach. Zdejmuję i pytam o co chodzi. Padło pytanie czy do mnie dotarło, że za 2 minuty wychodzimy z pracy. No więc cóż, znowu musiałem zostawić rozgrzebany kod, ale już raczej niewiele w tym froncie zostało. Dobrze, że podszedł do mnie ze 2 lub 3 razy w ciągu dnia, kolega który dużo w tym projekcie napisał, więc mi wskazał parę miejsc i nie musiałem się przeklikiwać przez dziesiątki plików. On też rozwiązał mój problem, czemuż to zmiany w kontrolerze po stronie JS nie chcą mi działać. Padło magiczne hasło Gulp i konieczność jego instalacji (lecz oczywiście najpierw NodeJS, żebym mieć npm, żeby mieć Gulpa.. Doh!) oraz odpalania po każdej zmianie w plikach .js. Trzeba będzie poczytać o Gulpie, chociaż na razie wystarcza mi wiedza, żeby go uruchamiać po zmianach, a on już resztę sam zrobi.

Gulp oczywiście nie zadziałał ot tak od razu, mimo instalacji z repozytoriów Ubuntu. W skrypcie uruchomieniowym była linijka:
 #/usr/bin/env node
a w systemie binarka od NodeJS, nazywała się... nodejs, więc musiałem ręcznie ten skrypt poprawić. Gdybym nie miał linuksowego doświadczenia, pewnie znowu bym przeklinał, że cos nie działa. Ot tak jak koledze wczoraj przestał wstawać system. Podchodzę a tam busybox i initramfs. Pytam co zrobił, że doprowadził do takiego stanu, a on na to, że tylko dropa bazy w MySQL-u. No to grzebię tam i patrzę, uszkodzony system plików, więc naprawa, restart i działa. Nie wiem jak drop bazy może wysypać filesystem, ale jak widać wszystko jest w tych czasach możliwe. Poszedłem się coś napić, wracam, a kolega, że teraz sieć mu nie działa. No, psia mać, samo z siebie? Koniec końców mu to naprawiłem, ale dziwne rzeczy się tam działy i może nie do wszystkiego się przyznał co robił. 

Miałem tu być w końcu programistą, prawda? ;)

PS. Zwolennikiem Linuksa w wersji serwerowej i tak pewnie długo jeszcze zostanę, ale udało mi się zrobić takie ciekawe zdjęcie w autobusie:


Oczywiście chodzi o tablicę z rozkładem jazdy, która się popsuła i prosi o naciśnięcie dowolnego klawisza, a nie o blondynkę, ale każdy tu znajdzie coś dla siebie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz