wtorek, 2 maja 2017

Dzień 37. i 38.

    Znów połączyłem 2 dni w jeden wpis, bo szkoda elektronów. Dzień 37. spędziłem na reinstalacji laptopa dla naszego Office Managera i tak zeszło z 6 h. System systemem, ale później aktualizacje, jakieś pakiety biurowe i inne takie i trochę na tym schodzi, żeby doprowadzić do użytku.
    Poza tym, dostałem jedną drobną poprawkę wycenioną na ... 5 minut. Wszystko fajnie, bo to jedna zmiana warunku true na false, ale z zegarkiem (Toggl) w ręce zmierzyłem, że zajęło mi to 7,5 minuty i to też nie całości pracy. Żeby zrobić taką poprawkę trzeba: otworzyć projekt, znaleźć odpowiedni plik (dobrze, że ja pisałem tę funkcjonalność to wiedziałem gdzie szukać), dokonać zmiany, przetestować, a wcześniej dobrze by było zrobić nowego brancha (chociaż po fakcie z developa też nie będzie tak źle), skomitować zmiany, zrobić pusha, otworzyć merge requesta, poustawiać tam co trzeba i opisać, a na koniec napisać w GitLabie, że się zrobiło. Także takie magiczne 5 minut się wydłuża do 10 co najmniej. Resztę czasu spędziłem oglądając do końca filmik o PHPStormie, który oglądałem z przerwami podczas instalacji Windowsów.

   Dzień następny, czyli dla niektórych długi weekend, spędziłem w pracy wraz z pięcioma kolegami, bo reszta wzięła urlopy. Nie było dla mnie żadnych zadań, ale przed przerwą ustaliłem z PM-em, że wyślę do niego i seniora plan czego chciałbym się pouczyć. Plan przesłałem i senior dzisiaj stwierdził, że fajnie, ale żebym głównie zajął się nauką Symfony, a nie resztą drobiazgów. Zabrałem się więc dzielnie do nauki serwisów, bo już raz robiłem podejście i wydawało mi się, że to proste i wszystko rozumiem, ale jak przyszło co do czego i większego serwisu, to już się gubiłem.
    Obejrzałem jakiś tutorial, napisałem prosty serwis na jego podstawie, ale to mi nie wystarczało, więc zabrałem się za dokumentację od Symfony. Czytam, czytam i przestaję rozumieć. Dochodzę do dependency injection i zaczyna się kłopot, bo tego już też raz nie zrozumiałem. Zacząłem więc czytać o DI. Czytam, czytam, przeglądam przykłady i nagle jakiś trybik w głowie przeskakuje. No kurde, przecież ja tego cały czas używam w kodzie, ale totalnie nieświadomie, dlatego że patrzę jak inni piszą kod i kopiuję rozwiązania. Żeby się upewnić czy rozumiem, wracam do filmiku o DI, który kiedyś oglądałem, ale totalnie nic nie zrozumiałem, bo brakowało w nim jakiejkolwiek teorii, tylko był przykład na kodzie. Teraz nagle wszystko stało się jasne. Ucieszony wstałem od biurka i pochwaliłem się swoim sukcesem seniorowi. Jak zwykle komentarz był ironiczny, ale muszę przywyknąć i zacząć olewać. Wolałbym coś bardziej motywującego, ale cóż... Generalnie postanowiłem po przerwie opowiedzieć o swoich odkryciach gumowej kaczuszce*, aby sprawdzić czy na pewno rozumiem, tylko jakoś nikogo nie widziałem w tej roli, więc zajrzałem do kodu napi... przepisanego serwisu z tutoriala i opowiadać o nim wyimaginowanej kaczuszce w myślach. Wyglądała na zadowoloną, więc teraz chętnie opowiedziałbym o tym żywemu człowiekowi. Zajrzałem też do kodu, który pisałem ostatnio - eksportera do Excela, gdzie oparty był na serwisach i też jakoś lepiej go rozumiałem. Jak będzie następna wolna chwila, to wrócę do projektu, gdzie nie potrafiłem zmienić korzystania z jednego serwisu na inny i zobaczymy, czy mój aktualny stan umysłowy to ogarnie. :)

* - Metoda gumowej kaczuszki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz